aaa4
początkujący
Dołączył: 13 Gru 2016
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 16:48, 18 Kwi 2017 Temat postu: |
|
|
Kal siedziala nieruchomo, jak rzezba owinieta przez jakiegos zartownisia w koc. Artur przeszedl obok Izabeli w odleglosci dziesieciu metrow, nie zauwazajac jej wsrod drzew w ludzacym porannym swietle. Kobieta bezszelestnie wstala i poszla za nim, utrzymujac ten sam dystans.
Na chwile jej swiadomosc sie rozjasnila: Kal dlugo patrzyla, jak chlopiec sie myje, prychajac od zimnej wody i wybuchajac wymuszonym smiechem. W jej oczach byl teraz smutek, czuly jak macierzynska milosc.
Chlopiec odwrocil sie i zobaczyl ja.
-Sprawiles mi tyle klopotow, Artur - powiedziala Kal.
Nie odpowiedzial. Nie mogl mowic.
-Rozumiem, ja ciebie tez nie oszczedzalam - ciagnela kobieta.
-Ale to ty zaczales te gre. Trzeba bylo sie poddac wczesniej, a ty walczyles, zwyciezales. Co teraz?
-Zwyciezylem - powiedzial chlopiec. - Stalem sie dorosly.
-Tak? Po to tu szedles? Obrzadek inicjacji Curtisow... - pokonac armie i SB1? Dobrze, niewazne... Jeszcze nie jestes dorosly.
Zrobila krok w strone Artura, a chlopiec cofnal sie, wchodzac po kostki do lodowatej wody. Kal podniosla laser.
-Nie potrzebuje twoich tajemnic. Zachowaj je sobie. Rozne dobre dziewczynki w tutejszym aTanie martwily sie, ze Altos nie przedluzyl niesmiertelnosci ani sobie, ani dzieciom... Ty i tak nie umrzesz, prawda? Tatus ozywi cie na Terrze. Zyj. Podrozuj od nowa.
-Nie trzeba - rzekl Artur. - Prosze.
-Mialam racje - Kal usmiechnela sie czystym usmiechem, ktory umarl w niej kilka dziesiecioleci temu. - Mozna cie zlamac...
Wiec lam sie. Drugiego ciebie tez zabije. A Key niech sobie zyje. To bedzie interesujace.
Dotknela spustu i cienki bialy promien uderzyl Artura w piers.
-Pierwszy - powiedziala Kal.
Post został pochwalony 0 razy
|
|